czwartek, 10 lutego 2011

Sezon 2011

Zaczyna się. Jeszcze wiatry wschodnie czynią na Islandzkim podwórku istne cuda, ale już w powietrzu i na niebie widać zmiany. Czekamy na okienko pogodowe, przez które ziemia islandzka będzie mogła doświadczyć słonecznych promieni, a nieliczne tutejsze drzewa doznają chwilowej chociaż przerwy w wyginaniu się na boki.
Sezon paralotniowy zaczął się dla mnie obiecująco - otwarł się całkiem nowy świat latania z napędem. Miało to miejsce w wyżowy poniedziałek ze stabilnym wschodnim wiatrem i temperaturą nieco poniżej zera. Pierwszy raz ćwiczyłem stawianie skrzydła z napędem na plecach. Z wiatrem ok 4 m/s i śliską nawierzchnią pod świeżym śniegiem trzeba było zrobić około 2m "ślig" z obracającym się śmigłem na plecach; adrenaliny nie brakowało. Niebawem zapadła szybka decyzja o próbie startu - w końcu warunki doskonałe trafiają się na tej wyspie delikatnie mówiąc, niecodziennie. Sam lot oprócz faktu, że nie dałem rady wślizgnąć się w siedzenie i wisiałem tylko w uprzęży, przebiegł bez większych przygód. Jak to wyglądało można zobaczyć pod spodem.



ps. mam nadzieję, że emocjonalny komentarz na końcu spotka się z ogólną akceptacją, wszak działanie było w jak najgłębszym afekcie ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz