Islandzkie powietrze natomiast nie chce być posłuszne przykazaniom Słońca i miota się i buntuje całkiem jak nieposłuszny nastolatek - a to mrozi jakoby w środku zimy wiatrem z północy, kiedy indziej kręci i cyrkluje nie dając się przebić odwiecznemu rytuałowi bryzy morskiej, na którą tu wszyscy czekamy. Te dni, kiedy jest warunek na latanie, wyposzczeni zimową porą piloci wykorzystują jak tylko mogą; czasem wiedzieni obiecującą prognozą pogody zjawiają się wszyscy na raz pod tą samą górką. Pierwsze loty sezonu są jak zastrzyki endorfin - z uśmiechem na twarzy już myślimy o następnych podniebnych podbojach.
Mimo późnego początku sezon 2011 oficjalnie można uznać za otwarty!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz