piątek, 18 maja 2012

PPG cross country - 81km

Dzień 29-go kwietnia był pod znakiem zachodniego wiatru. Wcinający się głęboko w ląd wiatr ten niósł nadzieję na daleki przelot na paralotni z napędem. Zdecydowaliśmy się na lot w trójkę - ja, Paweł i Heniu, w kierunku Selfoss, gdzie czekać miał na nas Krzysiek ze swoim napędem gotowym do lotu, Moim osobistym celem było także wypróbowanie nowego, prosto "spod igły" skrzydła Synthesis LT od Dudka, które to skrzydło kupiłem z myślą o pogoni za grenlandzkimi reniferami.
Paweł wystartował pierwszy i od razu skierował się na Selfoss, gdyż dysponował najwolniejszym z nas skrzydłem. Ja po starcie od razu odpuściłem trymery prawie do końca, co objawiło się wzrostem prędkości względem ziemi do 70km/h oraz prawie huraganowym wiatrem "w twarz". Niestety minus tak szybkiego skrzydła dał się zauważyć niedługo po starcie - aby utrzymać lot poziomy musiałem prawie do końca wciskać manetkę gazu; dodatkowo wznoszenie było bardzo ale to bardzo powolne.
Lot przebiegał nadzwyczaj spokojnie, jedynie nad Hveragerdi dało się odczuć ruchy powietrza spowodowane wieloma ciepłymi źródłami w okolicy. Nad Selfoss dołączył do nas Krzysiek i przez kilka kilometrów lecieliśmy razem (no, może w kilkukilometrowych odstępach). Na wschód od Selfoss roztacza się płaska kraina urodzaju z dosyć monotonnym krajobrazem farm i pastwisk rozsianych tu i tam oraz z nieodzowną nitką Jedynki przecinającą krajobraz.
Kierując się wzdłóż głównej trasy dolecieliśmy do Helli, którą poznaliśmy po charakterystycznym lotnisku, gdzie co lato odbywa się piknik lotniczy. Z racji postępującego zmroku to właśnie na tym lotnisku postanowiliśmy wylądować. Czekał tam już na nas Karol, który z powodu tymczasowego braku napędu postanowił towarzyszyć nam jako kierowca. Ja natomiast, wiedząc, że Paweł, który  został lekko z tyłu będzie jeszcze chwilkę leciał, postanowiłem kontynuować lot na wschód. Był to spory błąd, gdyż po zawróceniu w kierunku lotniska okazało się, że przeleciałem dobre kilka kilometrów dalej, a moja prędkośc postępowa spadła do 20km/h. Na domiar złego leciałem na resztkach paliwa, gdyż z jakichś powodów mój napęd pod Synthesisem spalił ponad 10 l w ciągu półtorej godziny. Tak więc w pewnym momencie poczułem znany mi już efekt "ostatnich kropel" polegający na nagłym, chwilowym wzroście obrotów oraz wyłączeniu silnika. Na szczęście ze sporym zapasem wysokości zdołałem zaciągnąć trymery i przygotować się do lądowania na polnej drodze, gdzieś na prywatnej posiadłości jakiegoś farmera. Zmrok zapadł całkiem podczas gdy trzęsąc się z zimna składałem skrzydło i napęd.
Ostatecznie wróciliśmy przywaleni napędami do Reykjaviku około północy. Pokonaliśmy tego wieczoru ponad 80km w linii prostej - to jak dotychczas mój i Pawła rekord w przelocie otwartym. Sezon PPG otwarty na całego.
W okolicach Hveragerdi. Fot. Tomasz Chrapek

Paweł i Heniu nad Hellisheidi. Fot. Tomasz Chrapek