wtorek, 22 lutego 2011

Kambar flying report

It did finally hapend. We took a chance of a fair weather and departured to Kambar cliffs. Even a patch of wet snow didn´t stop us on the way to takeoff (thanks Dimitri and his car;). We spread our wings just near the "parking" place and took off easily. Pawel who is a beginner pilot forgott his helmet so he could just watch us amd make pictures from the ground.
1,5h of beutiful flying above the ridge and it all hapend in february in Iceland!
ps.
I need to get a pair of electrically heated gloves - after 1h in the air I´ve stopped to feel my fingertips.

 the Ring Road 1



 ... and touch down.

Video is coming soon.


piątek, 11 lutego 2011

Grounded - czyli czekanie na warunki

W środku lutego można się czuć uwięzionym. Uwięzionym dlatego, iż zima trwa już tak długo i uwięzionym, gdyż jeszcze sporo czasu upłynie zanim się skończy. Dla wszystkich uzależnionych od tego lub innego rodzaju spędzania czasu na zewnątrz, czas ten chciałoby się przespać najlepiej, aby gdy już ruszą dni jasne i pogodne spać nie było trzeba.
W drodze do pracy wiatr z deszczem w porywach do 30 m/s. Nawet na lotnisku międzynarodowym samoloty uwięzione czekają na łaskę niebios. Skrzydło leży w szafie. Książki i gazety o lataniu już dawno wyczytane. Jeszcze tylko internetowe zasoby ratują spragnionych widoku kilkusetmetrowej przepaści pod stopami. Dziękuję wam internetowe wydania http://www.xcmag.com/ oraz http://www.paramotormag.com/
Oby do wiosny!

czwartek, 10 lutego 2011

Sezon 2011

Zaczyna się. Jeszcze wiatry wschodnie czynią na Islandzkim podwórku istne cuda, ale już w powietrzu i na niebie widać zmiany. Czekamy na okienko pogodowe, przez które ziemia islandzka będzie mogła doświadczyć słonecznych promieni, a nieliczne tutejsze drzewa doznają chwilowej chociaż przerwy w wyginaniu się na boki.
Sezon paralotniowy zaczął się dla mnie obiecująco - otwarł się całkiem nowy świat latania z napędem. Miało to miejsce w wyżowy poniedziałek ze stabilnym wschodnim wiatrem i temperaturą nieco poniżej zera. Pierwszy raz ćwiczyłem stawianie skrzydła z napędem na plecach. Z wiatrem ok 4 m/s i śliską nawierzchnią pod świeżym śniegiem trzeba było zrobić około 2m "ślig" z obracającym się śmigłem na plecach; adrenaliny nie brakowało. Niebawem zapadła szybka decyzja o próbie startu - w końcu warunki doskonałe trafiają się na tej wyspie delikatnie mówiąc, niecodziennie. Sam lot oprócz faktu, że nie dałem rady wślizgnąć się w siedzenie i wisiałem tylko w uprzęży, przebiegł bez większych przygód. Jak to wyglądało można zobaczyć pod spodem.



ps. mam nadzieję, że emocjonalny komentarz na końcu spotka się z ogólną akceptacją, wszak działanie było w jak najgłębszym afekcie ;)