niedziela, 14 września 2014

Na ostatnim słońcu lata

Islandzkie lato nie rozpieściło nas tego roku - kurtyna deszczu tylko niekiedy unosiła się, pozwalając nam na tych kilka łapczywych lotów, podczas których zachowywaliśmy się jak wyposzczeni Arabowie po zakończeniu Ramadanu. Najlepsze loty sezonu odbyły się w maju. Wtedy jeszcze łudziliśmy się, że skoro sezon tak pięknie się zaczyna to z pewnością reszta lata będzie już tylko lepsza. ehh
Poniżej możecie zobaczyć wideo-pożegnanie z islandzkim latem. Stabilny, dość mocny wiatr, bez cienia aktywności termicznej pozwolił na kilkugodzinne "żeglowanie" wzdłóż najpopularniejszego zbocza paralotniowego Islandii - Hafrafell. Zachodzące słońce, przewalające się nisko chmury oraz bliskie spotkania powietrzne ze znajomymi skrzydłami złożyły się na wspaniałe latanie. Jedynym epizodem było awaryjne lądowanie Agaty w rotorze z tyłu zbocza. Jej skrzydło okazało się zbyt powolne i, jako że, nie posiadała przypiętego speeda, musiała lądować "na wstecznym". Nad samą ziemią dostała podwinięcie spowodowane rotorem i "spadła" z wysokosci ok 1,5m obtłukując sobie kostkę i robiąc fikołka do tyłu. Agata dzielnie stawiła czoła wydarzeniu i ma zamiar wiele z niego nauki wynieść. Miejmy nadzieję, żezobaczymy ją jeszcze nie raz szybującą w islandzkim powietrzu. 


wtorek, 9 kwietnia 2013

Wczesny sezon czas zacząć!

W tym roku sezon rozpoczął się o miesiąc wcześniej. Kilka dni lotnych pod rząd zdarza się z reguły w środku sezonu paralotniowego a nie na początku kwietnia, gdy jeszcze zima w najlepsze panuje na stokach narciarskich o 30km od stlolicy oddalonych. A jednak. Wisząc do dziewiątej wieczorem nie można oprzeć się wrażeniu, iż lato jest na wyciągnięcie ręki już. Poniżej Ulfarsfell:

fot. Tomasz Chrapek

fot. Tomasz Chrapek

fot. Tomasz Chrapek

fot. Tomasz Chrapek

fot. Tomasz Chrapek

Skálafell i Esja na jednym oddechu.

Pewnej pięknej marcowej niedzieli mimo (a może raczej dzięki) całkowitej prawie ciszy w powietrzu udało nam się zlecieć z dwóch gór w jeden dzień. "Hike & Fly" w wydaniu islandzkim:

wtorek, 26 marca 2013

Svinahlid. Wylatani w marcu

Wietrzna niedziela. Dzień miał przynieść jedynie próbę podniesienia mini-skrzydła SuSi od Air Design, które natenczas mamy dostępne do testów, tymczasem już po kilku szybkich lotach na klifie opadającym stromo do największego jeziora na Islandii - Thingvallavatn wiatr jakby stracił parcie i zrelaksowaną laminarną bryzą w porywach do 6 m/s przyczynił się do wyciągnięcia naszego "regularnego" sprzętu latającego. Oderwanie się od idealnie nachylonej łączki nie stanowiło żadnego problemu i już po chwili wisieliśmy na najwyższych klifach osiągając w porywach ok 480 m wysokości. Mimo temperatury ok 2-3 st. C udało nam się wytrzymać ponad 2 godz. - prawdopodobnie głód latanie po zimie przyczynił się do wypchnięcia swojego ciała poza granice komfortu;)
Niedostatki ciepła wynagradzały widoki>

fot. Tomasz Chrapek

fot. Tomasz Chrapek

fot. Tomasz Chrapek

fot. Tomasz Chrapek

fot. Tomasz Chrapek

fot. Tomasz Chrapek

fot. Tomasz Chrapek

fot. Tomasz Chrapek

fot. Tomasz Chrapek

wtorek, 19 marca 2013

Wysokie loty - wspomnienie lata 2012

W szczycie czerwcowego nasłonecznienia dane mi było doświadczyć zaprawdę nie-islandzkiej termiki. Bąble odrywały się wielkie jak boisko piłkarskie i niosły pod same chmury. Niestety wiatry nie sprzyjały i wiejąc z przeciwnych stron anulowały się czyniąc przeloty dłuże niż kilkanaście km niemożliwymi. Pod podstawą zaczął padać śnieg zatem nawet latem na Islandii trzeba znać swoje miejsce. Natomiast widok na miasto z wysokości 1337m pozostanie w pamięci na długo. Pod spodem filmik z tego zdarzenia>

środa, 5 września 2012

I po letnim lataniu..

Lato uszło z Islandii. Jeszcze zbocza pełne jagód i jakby nagrzane słońcem, a tu już wiatr i deszcz batoży wyspę niemiłosiernie. Taki nagły zwrot akcji jest niemal regułą na Islandii i jak zwykle trudno jest uwierzyć, że to już koniec sezonu, że jedynie wyczekiwanie na pogodny weekend, dopieszczanie paralotniowego sprzętu i filmy o lataniu będą nas trzymać przy nadziei aż do maja.
Po niesamowitym długim weekendzie na początku sierpnia, podczas którego zaliczyliśmy wiele personalnych rekordów (ach te długie loty na Herdisarviku) pogoda jakby zacięła się i nawet po statystykach można zobaczyć stały spadek ilości lotów. Jedynym przerywnikiem były spontaniczne zawody paralotniowe "Potturinn" w Husafell, gdzie prawie wszystkim udało się zaliczyć skromne cross-country startując ze szczytu Strutur. Przy okazji mieliśmy możliwość doświadczyć rzadkiego na Islandii zjawiska dust-devil które tworzy mini trąby powietrzne mogące porwać glajta z pilotem na niekontrolowaną "przejażdżkę" w stylu extremalnego rodeo. W moim przypadku skrzydło uniosło mie do góry mimo, iż byłem przypięty tylko jedną taśmą nośną. Na szczęście skończyło się na ciekawych zdjęcach.
Rosnące doświadczenie wielu pilotów sprawia, że często wybierają oni latanie zagranicą, gdzie oprócz potężnego progresu godzinowego można zrobić np. kurs bezpieczeństwa lub popróbować akro. na przełomie grudnia i stycznia 2013 spora grupa islandzkich (i polskich!) pilotów wybiera się razem na latanie do RPA. W planach wiszenie godzinami na nadmorskich klifach z czystymi piaszczystymi plażami poniżej. Więcej o tym później.
Tymczasem po grenlandzkich szlifach PPG będziemy z pewnością częściej używać tego cudownego wynalazku, który oszczędzi nam sporo frustracji i godziny jazdy w poszukiwaniu islandzkiego wiatru. Aby tylko weekendy nie zawiodły oczekiwań.

Herdisarvik. Fot. Tomasz Chrapek

Herdisarvik. Fot. Tomasz Chrapek

Wingovery na Ulfarsfell. Fot. Tomasz Chrapek



środa, 11 lipca 2012

Droga do Isortoq

Po kilkugodzinnej podróży łodzią wypełnioną sprzętem paralotniowym, wylądowaliśmy wreszcie w bazie Isortoq.
Pierwsze dni upłynęły nam na klarowaniu sprzętu i lotach rozpoznawczych w okolicy. Udało nam się zobaczyć z powietrza pierwsze renifery oraz polatać nad lodowcami.
Dorga do Isortoq.  Fot. Tomasz Chrapek
Nocne lądowanie. Fot. Tomasz Chrapek

Wieczorny lot powyżej 1000m.  Fot. Tomasz Chrapek

Szczepan na Synthesisie.  Fot. Tomasz Chrapek

Pierwsze renifery.  Fot. Tomasz Chrapek



piątek, 22 czerwca 2012

Grenlandia. Ku przygodzie

Jutro ruszamy ku przygodzie. Z lotniska w Reykjaviku lecimy do miasteczka Qaqortoq, gdzie przesiadamy się na łódź by po kilkugodzinnym rejsie wysiąść ostatecznie w Isortoq. Tam, na odizolowanej od cywilizacji farmie będziemy przez następne półtora miesiąca latać nad pociętym fiordami i rzekami lodowcowymi terenem zaganiając pasące sie dziko renifery.
Idea wykorzystania paralotni z napędem (PPG) przy hodowli reniferów pojawiła się po raz pierwszy rok temu, gdy grenlandzcy farmerzy postanowili zrobić kurs oraz zakupić sprzęt do latania w Polsce, przy okazji ściągając polskich instruktorów paralotniarstwa na Grenlandię, aby ci doszkolili ich na miejscu. Czynnikiem wymuszającym te zmiany był kryzys finansowy - koszty lotu paralotni z napędem są bez porównania niższe od kosztu wynajmu helikoptera z pilotem - dotychczasowego sposobu pracy.
Praca podobna jest do tego co robią islandzcy farmerzy, którzy raz do roku zganiają owce w jedno miejsce. Na Grenlandii jednak teren na którym dziko pasą się renifery jest nieporównywalnie większy (loty będą się odbywać nad obszarem większym niż Półwysep Reykjanes) oraz poprzecinany fiordami, jeziorami i rzekami lodowcowymi, które uniemożliwiają wykorzystanie lądowych środków transportu. Oprócz izolacji (do najbliższej miejscowości jest ponad 100km, brak sieci GSM) i niesprzyjających warunków pogodowych, dodatkowym utrudnieniem będą komary i muszki, które chmarami całymi występują w tym rejonie.

W wyprawie wezmą udział: Karol Pawlik, Szczepan Pawluszek, Paweł Sztuba i Tomasz Chrapek. Część sprzętu potrzebnego podczas wyprawy zasponsorowała firma Dudek Paragliders.
Więcej szczegółów na temat przedsięwzięcia można znaleźć na stronie: www.ppgreenland.wordpress.com oraz na Facebooku.
W miarę możliwości postaramy się umieszczać aktualności z przebiegu wyprawy.  





Wypadek Henia na Hafrafell

Tuż przed planowanym wyjazdem na Grenlandię Henryk Paciejewski miał bardzo niefortunny wypadek na paralotni. Stało się to w najbardziej popularnym wśród paralotniarzy miejscu - zboczu góry Hafrafell, nieopodal Reykjaviku. Był to środek bardzo słonecznego dnia, co w połączeniu z bryzą morską generuje dosyć mocne turbulencje. Podczas swobodnego lotu "na żaglu", dosyć nisko nad ziemią prawa strona skrzydła podwinęła się ok 60%, co spowodowało momentalny skręt w stronę zbocza i brak czasu na reakcję. Skrzydło na którym Heniu latał swobodnie (Dudek Nucleon) jest przeznaczone pod napęd, natomiast przy zaciągnietych trymerach (czyli bez profilu samostatecznego zwiększającego stabilność) jego charakterystyka staje się dosyć sportowa (certyfikacja EN C).
Fakt, iż wypadkowi uległ tak doświadczony pilot jak Henryk rzucił cień na całe środowisko paralotniowe w Reykjaviku; w tym sezonie to już trzeci taki incydent.
Henryk ma złamaną nogę (złamanie otwarte) oraz uszkodzone 2 kręgi i obecnie dochodzi do siebie w szpitalu. Wszyscy trzymamy kciuki za jego szybki powrót do zdrowia.

Henryk Paciejewski. Fot. Tomasz Chrapek

piątek, 15 czerwca 2012

Hafragraturinn czyli podniebna owsianka


Doroczny festiwal swobodnego latania - Hafragrauturinn 2012 (w wolnym tłumaczeniu "owsianka") to islandzki odpowiednik francuskiego festiwalu w St Hilaire du Touve "Coupe Icare", podczas którego można podziwiać pilotów próbujących swych sił na przeróżnych machinach latających. Stroje uczestników jak również forma statku powietrznego są ograniczone jedynie wyobraźnią konstruktorów (no może też kilkoma zasadami aerodynamiki). Przesłanie festiwalu jest jasne: ma być kolorowo, zabawnie i latająco. Islandzkie święto swobodnego latania ma już kilkuletnią tradycję. Każdego roku przyznawane są nagrody za najlepiej wyglądającą maszynę latającą oraz za pierwsze i drugie miejsce w konkursie na celność lądowania.
W tym roku zarówno publiczność jak i pogoda dopisała. Wiatr, co prawda, po południu zmienił zdanie i zaczął wiać mocniej z północy, co jednak nie odstraszyło pilotów, którzy starali się wystartować mimo wiatru wzdłuż zbocza. Nie obyło się też bez kilku lądowań w krzakach, gdyż siła i kierunek wiatru zmieniły nieco schemat podchodzenia do lądowiska. Najcelniejsze lądowanie udało się Ásie Rán, a zaraz za nią, na drugim miejscu wylądował Samúel Alexandersson. Jury doceniło również przebrania Gussiego (sexy babe) i Egilla (kardynał), którzy dostali prezenty rzeczowe (wiatrak dl Gussiego i pozłacany uchwyt na papier toaletowy dla Egilla).
Generalnie impreza miała na celu radosne oderwanie się od ziemi i od przymusu latania "najlepiej jak się da".

Lądowisko. Fot. Tomasz Chrapek   
   
Gussi jako sexy babe. Fot. Tomasz Chrapek
Sultan Sammi. Fot. Tomasz Chrapek
Paweł i złe klocki. Fot. Tomasz Chrapek
Piknikowa atmosfera. Fot. Tomasz Chrapek
Paweł lądujący bez podwozia. Fot. Tomasz Chrapek
Asa jako Angry Bird. Fot. Tomasz Chrapek
Egill błogosławi grillowane kiełbaski. Fot. Tomasz Chrapek
Gussi ląduje w krzakach. Fot. Tomasz Chrapek
Kingo jako członek KISS. Fot. Tomasz Chrapek
Nagrodzeni. Fot. Tomasz Chrapek